21.12.2012 – Dzień Kompromitacji Ezo-Idiotów


Dzień 21 grudnia 2012 roku to kolejna wielka kompromitacja wieszczów od końca świata, totalnej zagłady, zabrania przez UFO, transformacji, przejścia w wyższy wymiar lub inną gęstość. Panika jednak osiąga apogeum, nawet w Chinach, które w swojej historii nie znały proroctw o końcu świata. Szum medialny dotyczący „końca świata” 21.12.2012 robi się coraz groźniejszy, a w USA wygląda na epidemiczną, masową chorobę umysłową kapitalistycznego społeczeństwa zbudowanego na ideologii chrześcijańskiej. Jeśli ktoś tego nie wie, to słowo Maja (Maya) znaczy w wielu językach Iluzję, Przywidzenie, Złudzenie i Zwiedzenie. 

Transformacja 21-12-2012

Transformacja 21-12-2012 – Paranoja Końca Świata

W całej tej nawałnicy bzdur, które sączą w ludzkie umysły od wielu miesięcy religijni fantaści, chorzy umysłowo “znawcy” kultury Majów, rzekomi astrolodzy i zwyczajni wariaci, jedno jest pewne i logiczne – 21 – 12 – 2012 rok – to kolejna hucznie zapowiadana impreza, która się nie odbędzie z przyczyn organizacyjnych. Wielu ludzi dostało zaproszenie na imprezę pod tytułem “Koniec Świata”, „Transformacja 2012”, „Zmiany w Trzy Lata”, „Wniebowzięcie”. Siły za tym stojące nawet podają orientacyjny moment owego globalnego ‚ewentu’, pisząc na swych chodzących billboardach słowo “nigh”, czy “blisko”, a często podając specyficzne daty, zawsze błędne. Impreza się nie odbywa, jak zwykle od ponad 2 tysięcy lat tej społecznej psychozy, a panowie i panie głoszący ową paranoję doczekują się końca, ale w zupełnie innym, personalnym wymiarze – umierają zwyczajnie, gdy nadchodzi ich czas. Jako, że zbliża się kolejny urojony przez psychotycznie chorych koniec świata i transformacja, to należy przestrzec mniej świadomych przed kolejnym zawodem i brakiem zwrotu pieniędzy za bilety. 

Chyba każdy już słyszał o tym że rzekomo w roku 2012 w grudniu ma nastąpić koniec świata. powszechna transformacja ludzkości, zabranie wybranych do nieba, wejście w wyższy wymiar czy przemiana w inną gęstość. Huczy o tym cała sieć, mówią o tym w mediach. Nakręcana jest spirala przerażenia, która wydaje się nie mieć końca. Aktualnie znane są już dziesiątki najróżniejszych przepowiedni odnośnie daty 21.12.2012, wszystkie mówią o zagładzie a tylko mała ich część o „zmianie”. Ile w tych przepowiedniach jest prawdy? Zapewne tyle samo w szumie medialnym końca lat 90-tych XX wieku, kiedy to prorokowano szeroko koniec świata w 1999 roku. Z okazji końca II Tysiąclecia. Jak wiadomo, Nowy rok 2000 powitano spokojnie, jak co roku. 

Ktoś czeka na przejście do innego wymiaru, ktoś inny czeka na kosmitów, jeszcze inny czeka na otwarcie skały, żeby wchłonęło go centrum Galaktyki. Problem końca świata jest na tyle poważny, że NASA uruchomiła specjalną stronę internetową, gdzie stara się odeprzeć stwierdzenia o końcu świata w 2012 roku. Zadanie do łatwych nie należy, gdyż agencję dosłownie zalewają e-maile od przeróżnych ludzi – od dzieci po starców – którzy pytają się, „co zrobić z ich zwierzakami” oraz „czy już czas się zabić”.  Pojawia się również pytanie o aktywność słoneczną, na którą NASA odpowiada, że cykl 2012-2014 jest niczym nie wyróżniającym się cyklem aktywności słonecznej. Faktem jest, że w USA są firmy oferujące „apokaliptyczne zakwaterowanie”. Ma to związek z sytuacją na świecie, co skutkuje wzrostem popularności grup tzw. preperów. Od zwykłego Kowalskiego po miliarderów, każdy obłąkany kolejnym końcem świata ma swój patent na przeżycie najgorszego. Strony internetowe oraz fora oferujące pomoc w kwestiach przetrwania najgorszego mnożą się jak grzyby po deszczu. W Polsce ten trend nie jest tak widoczny, ale może i nad Wisłą zacznie się on pojawiać na taką skalę, jak w USA, tym bardziej, że w zglobalizowanym świecie wymiana informacji jest kwestią ułamka sekundy. Firma ”Vivos Underground” w USA wyczuła rynek naiwnych. Posiada oferty na każdą okazję i ma tyle zamówień, że ledwo nadąża z projektami. Potem potrzeba tylko sporo zielonej gotówki i już nawet bomba atomowa nie jest straszna, bo mieszka się w głębokim podziemnym schronie jak w 1984 roku skompromitowany Summit Lighthouse Marka i Elizabeth Prophet… 

Interpretacja rzekomego kalendarza Majów który rzekomo kończy się 21.12.2012 roku jest kompletnie błędna i nie pochodzi wcale od Majów ale od europejskich oszołomów, którzy z Majami nie mają nic wspólnego, a jedynie uprawiają satanistyczną czarną magię i kiepską formę demonicznego channelingu. A jednak wzrastają na bujdzie w koniec świata liczne i coraz bardziej nawiedzone oraz awanturnicze sekty paranoików zaliczane do apokaliptycznych i mesjanistycznych. Oczywiście padną jak zawsze wraz z nadejściem kolejnego roku po przewidywanej jak zawsze w historii błędnie dacie końca świata, powszechnej zagłady, przemienienia czy transformacji w inne wymiary i gęstości. Grecy wierzyli, że świat jest wieczny i niezniszczalny. Dlaczego nie mieliby mieć racji? 

Według tak zwanych „proroków” czy raczej psychotycznie chorobliwych wieszczów zagłady, w tym właśnie czasie Majowie rzekomo przepowiedzieli zagładę świata. Prawdą jest jednak że prawdziwi Majowie nigdy nie przepowiedzieli zagłady świata a jedynie kolejny Nowy Rok w swoim starym kalendarzu! Duchy z jakimi sobie rozmawiał Patryk Geryl, to demony zwące się Majami, demony z którymi kontaktował się w channelingu. Interpretacje tej przepowiedni są najróżniejsze, ale skupmy się na faktach! Kalendarze majów opierały się na niesamowicie dokładnych badaniach nieba, kolejne okresy w ich kalendarzach oznaczają wejście naszego układu słonecznego, w nową epokę astronomiczną! 

Ci, którzy straszą końcem świata i powszechną zagładą lub transformacją w inny wymiar mają w tym swój ciemny, biznesowy i opętańczy interes. Są to albo przywódcy szkodliwych apokaliptycznych sekt jak np. Patrick Geryl czy Gryf144, którym zależy na tym, żeby napędzić do swojej grupy jak najwięcej wyznawców i skutecznie opróżnić ich kieszenie bo któż nie wyrzeknie się wszelkich dóbr materialnych w obliczu Sądu Ostatecznego, albo psychopaci, którzy żerują na ludzkim lęku, sprzedając za grube pieniądze wszelkiego rodzaju „pseudonostradamusy” i przepowiednie dla naiwnych oraz cudowne łodzie i pontony ocalenia na koniec świata jako chwyt reklamowy. Tuż przed rokiem 2000 na ulicach, a zwłaszcza przed wielkimi supermarketami i stacją metra w centrum Warszawy i innych miast stało mnóstwo ludzi, którzy wciskali przechodniom ulotki z ofertami swoich kościołów. Było tam napisane, że koniec jest już blisko i że jest to ostatnia chwila, aby „załatwić sobie” zbawienie. Ktoś, kto w to uwierzył mógł mieć naprawdę wielki kłopot z wybraniem właściwej oferty, ponieważ każda podawała, że jest to jedyna właściwa ścieżka, a wszystkie pozostałe prowadzą ku potępieniu. W tej sytuacji chyba najwłaściwsze byłoby przystąpienie do wszystkich tych apokaliptycznych sekt i kościołów chrześcijańskich jednocześnie, w nadziei, że któraś z ofert jest tą prawdziwą.

Koniec świata, wniebowzięcie, przemiana w inną gęstość bytu, duchowa transformacja – było to przepowiadane już na 31 grudnia 999 – ze względu na powszechnie uznawany apokaliptyczny millenaryzm uważano, że koniec świata nastąpi 31 grudnia w roku 999. Gdy nie nastąpił, naiwny czy raczej zidiocony lud w Rzymie zaczął świętować, co zapoczątkowało tradycję zabaw sylwestrowych, nazwanych tak od imienia wówczas panującego papieża Sylwestra II. Przepowiednia końca świata na ten rok nie była jednak oficjalnym nauczaniem Kościoła chrześcijańskiego, gdyż część chorobliwie nawiedzonych spodziewała się Końca i Transformacji ze 33 lata później, czyli z okazji tysiąca lat od śmierci Jezusa Chrystusa na krzyżu. W 1412 roku – koniec świata był prorokowany według św. Wincentego z Ferrary. 

Dnia 31 grudnia 1999 – według rzekomych Kasjopejan znanych z channelingów miał pojawić się kosmiczny krzyż z zaćmieniem Słońca zwiastujący koniec świata. Nic się jednak nie pojawiło, a byty astralne podające się za rzekomych Kasjopean ośmieszyły i siebie i swoje nawiedzone chorobliwie (pseudo) media spirytystyczne. Warto pamiętać, że rzekome przekazy od rozmaitych kosmitów to jedynie kiepski channeling spirytystycznego typu, często pochodzących od mało rozgarniętych lokalnych duchów zmarłych, czyli osób, które żyły w przeszłości na niższym stopniu rozwoju umysłowego i duchowego. Wiele osób obawiało się ogólnoświatowego chaosu na skutek błędu roku 2000 obecnego w starszym oprogramowaniu komputerów, który miał rzekomo doprowadzić do awarii większości komputerów na świecie i spowodować awarię komunikacji, systemów bankowych, elektrowni atomowych itp. Jak zwykle okazało się jedynie, że ktoś ludzi zwiódł, oszukał. Strach ma wielkie oczy i jest najgłupszym doradcą, także strach przed końcem świata czy masową zagładą, katastrofą… 

Apokaliptyczna choroba umysłowa, chorobliwy amok końca świata wywodzi się z Biblii, ze źle interpretowanej przez analfabetów i nieuków historii proroczej o zagładzie Jerozolimy około 70 roku ery chrześcijańskiej (e.ch.). Proroctwo to dawno się spełniło, ale tylko w części katastroficznej, zagłada systemu rzeczy czyli Jerozolimy i ówczesnego Izraela nastąpiła. Tylko Jezus nie przyszedł ponownie z Nieba. I nie przyjdzie, bo wedle nauk mistycznych Wschodu przychodzi się ponownie jedynie poprzez ponowne urodzenie, nawet jak się z Nieba przychodzi. I jest się wtedy kolejną reinkarnacją samego siebie czyli Awatarem. Szał końca świata nasila się u końca każdego stulecia, a już szczególnie u końca każdego tysiąclecia czy pięćsetlecia. Wariactwo, bo jest to przypominające amok wariactwo, największe było około roku 999 i 1000, ale ludzie, którzy zawiedli się na bzdurnych interpretacjach Biblii niczego się nie nauczyli. 

Chorobliwa ideologia rzekomego końca świata to objaw chrześcijaństwa z jego wadliwą interpretacją Biblii, a szczególnie Księgi Objawienia czyli Apoklalipsy Św. Jana Apostoła! Przepowiednie tego typu nazywa się millenaryzmem, bo najczęściej odwołują się one do mętnego fragmentu z Apokalipsy św. Jana: „A gdy się skończy tysiąc lat, z więzienia swego szatan zostanie zwolniony. I wyjdzie, by omamić narody z czterech narożników ziemi, Goga i Magoga, by ich zgromadzić na bój, a liczba ich jak piasek morski”. Wydawałoby się, że największą panikę millenaryzm powinien wywołać w średniowiecznej Europie około roku 1000 lub 1033, ale tak się nie stało. Jean Delumeau w książce „Strach w kulturze Zachodu” pisze, że sylwester 999/1000 przeszedł w ówczesnej Europie praktycznie niezauważony. Jednakże pewne grupki oczekiwały końca świata, zabrania do nieba, przemienienia ludzkości w inną gęstość oraz popełniały samobójstwa. Nie było to jednak spektakularne. 

Przepowiednie końca świata do tego stopnia paraliżowały życie ówczesnej Europy, że katolickim kaznodziejom zabronił ich formułowania katolicki V Sobór Laterański w 1516 roku, swoim uczniom ten zakaz przekazał też Marcin Luter. Zarówno uczestnicy soboru, jak i sam Luter byli jednak przekonani, że koniec świata jest bliski. W dokumencie spisanym przez uczniów Lutra jako „Rozmowy przy stole” („Tischreden”) reformator powiada: „Świat nie będzie trwał długo; może, jeśli Bóg pozwoli, setkę lat”. W końcu okazało się, że przeczucie o nieuchronnym końcu wszystkiego towarzyszą wielu chorobom mózgu, w tym depresji czy zaburzeniom typu schizofrenicznego, zdarzają się w przebiegu nieleczonego syfilisu, guza mózgu oraz paranoi dotyczącej zagadnień religijnych czy mistycznych. Wrażenia rozpadu i zagłady, powszechnej katastrofy są charakterystyczne dla psychoz schizofrenicznych, ale często mają miejsce także w wyniku organicznej psychozy wywołanej nieleczonym, utajonym syfilisem. I stąd właśnie najczęściej pochodzi intelektualny syfilis kolejnych końców świata, przejść w inne wymiary, gęstości czy transformacje w nową świadomość. 

Z nastaniem Oświecenia apokaliptyczny millenaryzm na swe sztandary przejęły mniejsze sekty chrześcijańskie i parachrześcijańskie. Kościół Adwentystów Dnia Siódmego założył w USA kaznodzieja William Miller, który wyliczył datę końca świata na 22 października 1843 roku. Następny dzień adwentyści wspominają do dziś pod adekwatną nazwą Dnia Wielkiego Rozczarowania i załamania chorobliwego adwentyzmowania. Świadków Jehowy można wręcz nazwać Kościołem Wiecznie Opóźnianego Proroctwa. Założył go w 1876 roku niejaki Charles T. Russel, przepowiadając koniec świata na rok 1878. Datę przekładano potem na rok 1918, 1925, 1941 i 1975, potem niejasno określono ją na „śmierć ostatniego świadka wybuchu pierwszej wojny światowej”, od niedawna wreszcie oficjalnym stanowiskiem Świadków Jehowy jest to, że Armagedon jest bliski, ale nie ma sposobu na podanie dokładnej daty. Czyżby zmądrzeli? Jeśli nawet, to choroba wiary w rychły koniec świata, powszechną zagładę, zbawienie wybranych, zabranie przez UFO na inne planety, jak w wypadku Edwarda Mielnika i Antrovisu, atakuje niczym agresywny zwodzicielski demon. 

Wygląda na to, że Koniec Świata to taka choroba psychiczna czy przynajmniej silne zaburzenie psychiczne, które co pewien czas ma swoje nasilenie, pewnego rodzaju endemię objawów w postaci paranoicznych głosicieli jak i uwiedzionych wyznawców tej chorej idei, która nigdy się nie sprawdziła. Nie ma wzięć do nieba, nie ma inwazji UFO, nie ma przemiany w bezcielesne aniołki ani przejścia w wyższy wymiar czy wyższą gęstość. POP kultura jednak żeruje na temacie i filmami robi duże pieniądze na tumanach, którzy dają się nabrać na kolejne końce świata, a to w 1984 roku, a to w 1993 roku czy w 1999 roku, w 2000 roku, w 2004 roku. O tak, ostatni koniec świata zapowiadany był wielce na 2004 rok, nie wspominając tego baptystycznego na 21 maja roku 2011… Ma to być alternatywa dla roku 2012. Ileż można być idiotą, żeby wierzyć w brednie przygłupów o rychłym końcu świata? 

Jako ciekawostkę warto pamiętać, że na długo przed Sylwestrem 2000 roku Mormoni ogłosili, że nie przyjmują już nowych wyznawców, ponieważ już jest za późno i kto się nie załapał, ten nie będzie zbawiony. Jeśli do nich nie wstąpiliście przegapiliście niepowtarzalną szansę! Mormoni skompromitowali się totalnie, nie mniej niż Świadkowie Jehowy w 1975 roku czy Elizabeth C. Prophet i jej Kościół Triumfujący w 1984 roku, kiedy to kilkaset tysięcy wyznawców cały rok mieszkało w wynajętych lub zakupionych podziemnych schronach przeciwatomowych w USA. Panika na świecie wybuchała zawsze przed końcem każdego stulecia, a tysiąclecia szczególnie! Z niepojętych do końca przyczyn taka okrągła data wzbudza jakieś niepokoje i paniczne reakcje lękowe oraz katastroficzne wizje. Niekiedy, u progu nowego stulecia, świat stawał się świadkiem prawdziwie dantejskich scen! Ci, którzy znają historię naszej cywilizacji wiedzą o tym i nie nabierają się na bajki o rzekomym końcu świata, ponieważ są przygotowani na to i wiedzą, że od wieków w takim okresie lawinowo narasta religijno-utopijna psychoza, podsycana sprytnie przez tych, którzy wiedzą, że można na tym ubić niezły interes. 

Proroctwa o końcu świata w kolejnym wyznaczonym roku, aktualnie 2012 nie są ze Światła tylko z Mroku Ciemności. Kto koniec świata i zagładę powszechną prorokuje ma objawy psychozy, a to trzeba leczyć się z tego, a nie tłumom przewodzić i głupoty gadać! Także oszołomy od „Yogi Bhajana” ogłosiły i hucznie obchodziły dzień 11 listopada 2011 jako początek Epoki Wodnika. Jakoś tylko nic nie wskazuje na to, żeby Punkt Barana wszedł do Znaku Wodnika. Oszołomstwo zatem trwa i ma się dobrze. I po takich bredzeniach jak huczne obchodzenie czegoś, co astronomiczno-astrologicznie nie miało miejsca takie oszołomstwo poznajemy! To już kolejny początek rzekomej Nowej Ery ogłaszany przez różnej maści świrologów czy świroteryków. Rok 1896, 1914, 1948, 1975, 1984, 1999, 2011, 2012, 2020. Oszołomstwo to ściśle wiąże się także z końcami świata pod tymi samymi datami. A wystarczy zajrzeć w Efemerydy i sprawdzić, wyliczyć, w jakim Znaku jest Punk Barana, zamiast osłować i przygłupów z siebie robić na cały świat. Co gorsza data 11.11.2011 to numerologicznie jak łatwo wyliczyć liczba (8), taka jest suma cyfr. Nie ma w niej nic nadzwyczajnego, zwykła, mała ósemka, jakich wiele w codziennych datach. I jakoś w sumach tej daty żadnej jedenastki w znaczeniu numerologicznym nie ma! W Polsce nawet porządnych numerologów nie ma. Sam antyduchowy szajs i antyezoteryczne bredzenie pomylonych świzoteryków. 

Fioletowy Płomień niejakiego Lanello i ECP – Elizabeth C. Prophet oraz następców nic się nie nauczył. Prorokowali koniec świata w 1975 roku razem ze Świadkami Jehowy, w 1984 dokonali kompletnej kompromitacji bo wykupując schrony atomowe w USA czekali na koniec świata 200 metrów pod ziemią. Rzekomo tak strasznie już było z tymi kataklizmami i zagładą. Rok 1999 to kolejny spodziewany koniec świata, transformacje, wzięcia, naloty UFO-li i mega przemienienie ludzkości, które jakoś się nie odbyło, ale polski Antrovis Edwarda Mielnika całkiem skompromitowało. Jedynym końcem była gwałtowna choroba Alzheimera u pani E.C.Prophet w 1999 roku. To jedyny koniec świata ale bardzo indywidualny jaki się odbył. Z tych nadziei i obaw na zmiany bardziej się trzeba leczyć jak pokazuje historia takich ruchów i ich przepowiedni. Bardziej leczyć się z tych ideologii niż je wyznawać. Nikt normalny nie oczekuje roku 2012 jako czegoś szczególnego, bo wiadomo powszechnie, że wszelkie te końce świata i rzekome transformacje pojawiają się w zapowiedziach co kilkanaście lat od ponad 2 tysięcy lat i jest to jedynie choroba umysłowa millenarystów i podobnie pomylonych twórców tych bredni. Bo tak to trzeba nazwać, jeśli pozna się historię ruchów końca świata, transformacji, zabrania ludzi w UFO, wzniesienia w wyższe wymiary, inne gęstości etc. Kilkaset tysięcy osób siedziało za sprawą ECP w 1984 roku w schronach atomowych, 200 metrów pod ziemią, w tym jedne Polak z Olsztyna. Cały rok czekali jak banda nawiedzonych przymułów pod ziemią, bez słońca. W końcu FBI pomogło im wyjść z podziemia. A ECP jakby nic się nie stało dalej robiła z siebie prorokinie Fioletowego Płomienia, tylko szkoły prawdziwej magii i ezoteryki kompromitując przy okazji swoich niespełnionych fantazji i psychotycznych rojeń o chrześcijańskim, apokaliptycznym rodowodzie.

Teoria o 21 grudnia 2012 roku jest przykładem niechlujstwa intelektualnego najgorszego rodzaju. Jak się pisze o wierzeniach Indian to wypada pojechać tam do Meksyku czy w okolice i popytać szamanów Majów co sądzą o takich pomysłach. Jak napisało już kilka osób, które mają kontakty z szamanami Majów w Ameryce łacińskiej, tamci robią duże wielkie oczy i szczeny im opadają do ziemi niczym łyżka kopary, że niby ich kalendarz oprócz zmiany daty coś jeszcze miałby przewidywać. Bowiem po zakończeniu jednego cyklu w kalendarzu, choćby i tysiąclecia, po prostu zaczyna się następny i nic więcej. To tu trzeba sobie jasno powiedzieć, żeby demagogii nie rozwijać. Wedle New Age to jak można doczytać ostateczne wejście w Epokę Wodnika ma być w 2102 roku, czyli ktoś cyferki przestawił na 2012. Ale to drobiazg, 90 lat w te czy w te w kosmicznej skali życia Wszechświata to i tak mała chwilka dla umysłów, które w ześwirowaniu nie liczą się ani z bieżącymi faktami ani z historią wedle której każdy kolejny wieszczyk wieszczący koniec świata, powszechną zagładę czy wejście w inny wymiar lub inną gęstość jest totalnie skompromitowanym pomyleńcem do leczenia.

Pamiętamy z historii początek budowania Tysiącletniego Królestwa z 1763 roku. Pamiętamy, że na 1914 miał być koniec świata i sąd ostateczny. Kolejny w 1948, potem w 19621975, 1984, 1999. A są tacy co zapowiadają początek Królestwa na 2102 rok, czyli za chwileczkę. Raczej wierzymy ezoterykom i mistykom, którzy nauczają, że od momentu przyjęcia Boga Żywego do serca, rozpoczyna się Tysiąc lat pracy, dzięki której osiąga się ostateczny powrót do Królestwa Boga. Przynajmniej zamieszania z datami nie ma, a podawana przez jakiegoś autora data 07.09.2007 to zaledwie być może data rozpoczęcia tysiącletniej służby przez tegoż autora artykułu i nic więcej. Życzymy zatem wytrwałości.

Uporczywe przekonanie i rychłym końcu świata i nadchodzącej powszechnej zagładzie, jakby kto nie wiedział, jest tak zwanym eschatologicznym, mocnym objawem schizofrenii. Leczyć się trzeba z tego, a nie głosić innym swoich chorobowych urojeń psychotycznych. Wątek ten pojawia się w wielu postaciach zaburzeń typu schizofrenicznego i jest doskonale znany lekarzom, ale choroba trudno się leczy, jak to psychozy. Stąd co chwilę nowe daty końca świata przez kolejnych chorych nieleczonych które są generowane. W 1975, 1984, 1989, 1999 i w 2004 zapowiadanego końca jak widać nie było. Cóż, to tylko nieleczone urojenie świrków.

Sny katastroficzne o totalnej zagładzie bywają też oznaką, że dzieje się nie dobrze w psychice, że zaczyna się schizofreniczny rozpad osobowości. Katastroficzne wizje totalnej zagłady towarzyszą wielu ciężkim psychozom, także zaawansowanym stadiom nieleczonego syfilisu oraz w przebiegu depresji. O tym też należy pamiętać, a jak osoba dochodzi do wniosku, że nie ma sensu żyć, bo nastąpi zagłada, to jest bardzo źle i jest silne zagrożenie samobójstwem.

Przy niektórych uszkodzeniach mózgu też totalne przeczucie katastrofy lub wizje takowe są objawem choroby. Medycyna ajurwedyjska także podchodzi bardzo sceptycznie do totalnego katastrofizmu, traktując to głównie jako oznakę chorobową zaburzeń mózgu, głowy i systemu nerwowego. Warto o tym pamiętać i może nie robić religii z cudzej choroby która jest prawdziwą katastrofą. Dawni Grecy wierzyli, że świat jest wieczny i nie dawali dostępu chorym psychicznie katastrofistom. 

Czas się przebudzić i przyjąć do wiadomości, że wszelkie wieszczenie końca świata, zagłady ziemi, transformacji ludzkości w wyższy wymiar czy inną gęstość, wizje katastroficzne etc, to zjawiska typowe dla ciężko chorego, zademonionego trzeciego oka, a przy okazji objawy schizofrenii paranoidalnej cięższego gatunku, często o podłożu organicznym czyli realna choroba umysłowa na bazie uszkodzenia systemu nerwowego. Z tego trzeba się leczyć, a nie słuchać chorych wieszczy zagłady czy urojonej transformacji, która nigdy nie będzie miała miejsca, bo jest skutkiem psychotycznej choroby umysłowej, a nie wglądu. Warto pamiętać, że wieszczenie kolejnych końców świata, transformacji świadomości w wyższy wymiar, przejścia w inną gęstość czy powszechnej zagłady – nie jest i nigdy nie było częścią wiedzy ezoterycznej. tego rodzaju syfilis umysłowy nie ma związku ani z okultyzmem, ani z ezoteryką ani z duchowością, a jedynie z poziomem psychotycznych zaburzeń umysłowych i chorób mózgu głosicieli tych skandalicznych, żenujących bredni, nasilających się niczym atak wirusa co kilka lub kilkanaście lat. 

Zmiany jakie się dzieją w historii nie są przejściem w wyższe wymiary ani w inne gęstości, nie ma totalnej zagłady z powodu tego, że jakiś chory na głowę ma wizje katastroficzne. Stan świata okresowo się nieco polepsza, a okresowo nieco pogarsza. Władcy się zmieniają w polityce i nie wiele z tego wynika. Kto zna historię to wie, że nawet drobne zmiany na lepsze czy gorsze wdrażane są przez całe pokolenia, a nawet setki i tysiące lat. Trzeba w perspektywie wieków być bardzo ślepym, żeby nie zauważyć, albo żyć chwilą i swoje chwilowe polepszenie we własnym życiu brać za wielką zmianę na świecie. Niestety wieszcze obłędu pokroju 21.12.2012 tak mają, że ich percepcja rzeczywistości jest poważnie zaburzona przez ich chore głowy. Nawet Hipokrates wspominał o tej szkodliwej społecznie, apokaliptycznej chorobie, którą generalnie zaliczono do psychoz typu schizofrenicznego, a czasem psychoz z pogranicza kontinuum schizofrenii i paranoi… 

Od kilkunastu lat na ziemię dociera coraz mniej światła, a mrok jest coraz gęstszy, a jest tak zawsze z powodu zapowiadanego przez demonicznych psychotyków końca świata. Każdy zapowiadany przez siły ciemności, nakręcany przez psychotyczne demony mroku jak rok 2012 koniec świata, to wielkie ściemnienie, pomylenie i ześwirowanie. Mrok gęstnieje, a naiwni myślą, że to jakaś poprawa czy uduchowienie z tego wynika. Siły światowego satanizmu zaciemniają świat i ludzkość zawsze jak nagłaśniają koniec świata, powszechną zagładę, zabranie wybranych przez UFO, wejście w wyższy wymiar, w inną gęstość czy jakąś nagłą transformację świadomości całej ludzkości. Trzeba bardzo dużo medytacji światła, aby terror głosicieli końca świata przezwyciężyć i rozproszyć te psychotyczne satanistyczne mroki głosicieli końca czy transformacji w jakąś kolejną urojoną ‚cywilizację miłości’! 

Władcy Niebios, Boscy Archonci oraz Mistrzowie Duchowi i tak przywrócą ład i porządek. Demony robią dużo channelingowego szumu, Archontów i Mistrzów chcą wypędzać, żeby z ziemi królestwo demonów i rozpusty urządzić. Jednakże nic z tego nie wyjdzie, nie będzie demonicznej rozpierduchy 21 grudnia 2012. Istnieją siły jakich astralni demagodzy od channelingów nie pojmują i nie przyjmują do wiadomości. Cały ten lightworkerski lucyferyzm zmiany świadomości i transformacji 2012 diabli apokaliptyczni na ten świat nadali i dlatego padnie razem ze swoją astralną, demoniczną demagogią końca 2012. Krótko mówiąc, gówno prawda z podniesieniem wibracji i transformacją 21 grudnia 2012. Ten sam bełkot idiotów od końca świata i transformacji co kilka lat od wielu stuleci. I zawsze to samo: Gówno prawda. Uczyć się trzeba historii, a nie powtarzać te same poronione idiotyzmy kilka razy na stulecie ludziom robiąc wodę z mózgu! Rok 1948, 1962, 1975, 1984, 1999, 2012 – to samo pieprzenie bandy satanistów o chorych na psychozy urojeniowe i syfilis mózgach. Nie będzie ani końca świata ani żadnej transformacji, ani podniesienia wibracji. Tak samo jak nigdy poprzednio nie było. Leczyć trzeba chore głowy z tych głupot powstających w mózgach zwyrodniałych paranoików udających przekazy i uduchowienie, którego nie ma w tym syfie wskazanym na rok 2012 czy jakikolwiek inny. Te same bzdurne zapowiedzi o transformacji, innego wymiaru, nowej gęstości, wniebowzięciu, porwaniach przez UFO, przebiegunowaniach, atomowej zagładzie, planecie X, były w 1975, w 1984, w 1994, w 1999, a i teraz w 2012, a i w 1948, 1961/1962 czy 1914 i 1926 roku. To jest choroba umysłowa, paranoja, obłęd, schizofrenia, syfilis, a nie tam jakaś transformacja. Pomyje od demonów z channelingów przez chore umysły produkowane wskutek opętania przez bardzo złe, kłamliwe, zwodzące siły.

Wszystkim skompromitowanym w dniu 21 – 12 – 2012 oraz od dnia 21 – 12 – 2012 składam serdeczne wyrazy współczucia z powodu pogrążenia się w totalną głupotę i zidiocenie umysłowe zwane końcem świata i transformacją, które w historii ludzkości zostało już wiele razy totalnie skompromitowane. 

El Mo 

Poczytaj także: 

https://inicjacja.wordpress.com/2009/03/04/rok-2012-koniec-swiata-dla-idiotow/

Komentarze 4

  1. No wreszcie ktoś ujął rzecz po imieniu! Uwielbiam Cię czytać! Też swego czasu lubiłam na fb jedna z tych grup. Odpuściłam sobie, jak założyciel grupy oznajmił, że jest bogiem (celowo napisałam z małej litery!). Nie mam pojęcia, kim jesteś, ale z przyjemnością dołączam do grona fanów tej strony 🙂 A tak poważnie, to cieszę się, że został stworzony ten blog. Co prawda, nie wszystkim otworzy on oczy, bo przecież pseudo transormaci oczy potrafią wydrapać za swoje przekonania, no ale część ludzi i tak przekona się kim oni są. Wiele mogłabym powiedzieć w wyżej wymienionym temacie… oj wiele… Pozdrawiam 🙂 i czekam na następne posty 🙂

  2. Jeszcze mnie naszła taka refleksja. Ludźmi niedouczonymi bardzo łatwo się steruje, to najłatwiejsze i najbardziej chłonne istoty w każdą bzdurę, jaką tylko obwieści wieszcz. Miałam kiedyś do czynienia z osobą, która swoimi sposobami starała się przerobić moje myślenie o otaczającym świecie. Mówiła mi wiele nt. transformacji świadomości, jakie to piękne i w ogóle, że właśnie w grudniu 2012 roku przyjdzie ten moment, kiedy wszyscy przetranformujemy się na tych dobrych, że przejdziemy do innego wymiaru, bo teraz żyjemy w wymiarze 3D, ale właśnie w 2012 przejdziemy do wymiaru 5D, pełnego ciepła, miłości, dobroci itd itp. Więc pomyślałam sobie ok… No ale, nie było tak prosto, jak mi się wydawało, ponieważ biorąc pod uwagę wcześniej wciskane mi bzdury zaczęłam się zastanawiać jak to będzie. Bo okazało się, że do tego wymiaru 5D nie przejdą wszyscy. I tak sobie myślę… kurczę, jak to jest…? na jakiej oni zasadzie przejdą? I o co tu właściwie chodzi? Ja zostanę w 3D a moi znajomi nagle z dnia na dzień przejdą do 5D, tak różnego od tego świata, w którym teraz żyjemy… Zaczęłam się zastanawiać, aż nie dostałam linków z „proroctwami” od pani, która miała stały kontakt z ufo (niestety nie mam tego linku, dawno temu go oglądałam i nie zapisałam go sobie nigdzie). Był to wywiad. I tak oglądając to, słuchając wypowiedzi pani kontaktującej się z ufo, wreszcie dostałam olśnienia. Pani ta, powiedziała jasno i otwarcie, że przejście do tego jakże pięknego wymiaru 5D odbędzie się… po śmierci. Moja nowa ideologia poszła w niwecz. Umierać nie chcę, a przynajmniej nie teraz, i jeszcze na to nie jestem gotowa. Więc piszę do osoby, która mi link wysłała (zatwardziała transformantka), że to przecież są jakieś bzdury, że to jawne nakłaniane do śmierci, na co dostałam odpowiedź, której się nie spodziewałam: „A przecież ja tu już nie mam nic do zrobienia. Jak tylko odchowam dzieci mogę stąd odchodzić”. Ręce mi opadły. No ale cóż… No i teraz też, zanim nastąpił rzekomy koniec świata, dostawałam wiadomości, że „jakie ja mam zawroty głowy, księżyc przebiegunowuje się…” Powiem szczerze, że zignorowałam takie rewelacje. No ale nic…
    Wiele razy rozmawiałam z tą osobą nt psychologii, człowieka itd. Ja nie wiem, mnie nauczyli, że struktura osobowości wg Fruda to jak wiadomo id – ego – superego. Wg transformatów ego to zło najwyższe, którego powinniśmy się pozbyć, Dla nich ważne jest, jak rozumiem id, oraz, jak oni to nazywają po swojemu „wyższa jaźń”. Na moje sugestie odnośnie tego, że przecież „ego” to „ja”. A „ja” rozumiem poprzez to, że jestem człowiekiem, mam swoje zdanie, muszę zaspokajać swoje podstawowe potrzeby aby przeżyć. Wg Freuda to właśnie „ego” decyduje o tym, jak żyjemy, jakie decyzje podejmujemy itd… Czymże jest wyższa jaźń? Czy jest to superego przetransponowane w wyższą jaźń? czy może jak mówią inni „umysł nad umysłami”… Ale jeżeli umysł nad umysłami, to pada kolejna teza, jakoby człowiek w swoim bycie miał posługiwać się tylko i wyłącznie sercem. Bo jeżeli to serce ma mi podpowiadać jak się zachować w danej sytuacji, to dlaczego mam rozmawiać z wyższą jaźnią, która nie posługuje się sercem, a jak widać umysłem? Jedno jest pewne… bzdury, bzdury i jeszcze raz bzdury!
    Mnie to się wydaje, że te wszystkie ruchy new age, które powstały w ostatnim okresie, to po prostu zbieranina ludzi, którzy szukają w swoim życiu właściwej drogi. Mój wniosek pochodzi z tego, że religia katolicka jak i nauczanie Jezusowe praktycznie nie ma już nam nic do zaoferowania. Biblię prześwietlono na miliony różnych sposobów, żadnych rewelacji się tam nie doczytamy (to moje zdanie w tym temacie), a takie religie dalekiego wschodu, prastara hawajska praktyka (Ho’oponopono)… to jest dla nas egzotyka! Bo przecież Jezus nie biegał po okolicznych wioskach i nie namawiał do medytowania, nie namawiał do wiary w jakieś inne cuda, nie stosował szamańskich zabaw w budowanie jakichs namiotów, w którym kisiłby się kilka dni, tylko w to, co było dla Niego realne, On wierzył, że wiara może wybawić człowieka, że może go uzdrowić. Dla Niego ważny był Bóg. Wiecie co… jak ktoś mi mówi, że w Ho’oponopono mówią, że branie np narkotyków jest złe, no to sorry… a gdzie się podziało Twoje zdanie człowieku? To ma być świadomość ludzi? To jest ta transformacja świadomości na inne poziomy? Gdzie i w jaki sposób ja mam być świadoma siebie i swojego istnienia, skoro naokoło mnie jest tysiące ludzi, tyle samo co ludzi przekonań i wiar w przeróżne wierzenia prastare, stare i nowe, którzy starają się decydować za mnie? To jest moja świadomość? To ja szczerze dziękuję. Bo o sobie chciałabym w miarę możliwości decydować sama. Oczywiście sama uważam, że narkotyki, to akurat nie jest dobre rozwiązanie. Ponieważ później rodzą się w głowach katastroficzne wizje końca świata i temu podobne, a poza tym naprawdę szkodzą naszym organizmom.
    Ach, bo bym zapomniała… Lightworkerzy… hmmmm no cóż… podobno pracowali wytrwale nad wszystkimi niedobrymi, katastroficznymi sytuacjami w kraju i na świecie. Tylko ja mam pytanie… Gdzie to widać? Bo jakoś nie zauważyłam, żeby polepszyła się choćby sytuacja ekonomiczna. Nadal wiele ludzi cierpi głód, żyje w skrajnych warunkach, a przecież jeżeli ci „ziejący światłem” tak wytrwale pracowali, to powinno być lepiej na świecie… Czyż nie tak???
    Wszystko to jedna wielka ściema nieuków! Przecież jakby się tak faktycznie przyjrzeć każdemu procesowi, jaki zachodził na ziemi w przeciągu ostatnich milionów lat, to można się przekonać, że wszystkie zdarzenia następowały cyklicznie.

    Jedno jest pewne… trzymajmy się z daleka od tych wszystkich popaprańców siejących zamęt w umysłach ludzi swoimi popapranymi wizjami, najlepiej wyślijmy ich wszystkich na jakąś odległą planetę! Niech tam spokojnie doczekają swojej transformacji w wymiar 5D 🙂

  3. Myślę, że po przeczytaniu tego artykułu można się porządnie wyleczyć z koncepcji kolejnych końców świata. Zachęca też do nauki podstaw astronomii bo widać, że brak elementarnej szkolnej wiedzy często rodzi dziwne patologie..

  4. odnośnie ciemności jest coraz większa. No i będziemy mieli mam problem z wiara…

Dodaj odpowiedź do eidotea Anuluj pisanie odpowiedzi